mieli wskazówki wyraźniejszej, trzeba przypuszczać samobójstwo...
— Za pozwoleniem — przerwała odźwierna.
— Cóż takiego?
— Przypuśćmy, że był jakiś zakochany...
— Więc cóż?
— Otóż, zakochani lubią zawsze do siebie pisywać... już to ich manja... Jeżeli panna Teresa wpadła w pułapkę jakiego dandysa, to on musiał pisywać... i kto wie, czy w pokoju jej nie znajdzie się jakiś ślad, jaki kawałek listu, który da wskazówkę. Mój prosty rozum wówi mi, ze panna, mająca lat siedemnaście, nie rzuci się w wodę dla tego, że rodzice chcą dać jej męża bogatego, chociaż już nie bardzo młodego.
— Może pani masz słuszność — odrzekła Eugenja — usłucham twej rady.
I udała się znowu do pokoju Teresy, a za nią Robert i odźwierna. Podniosła roletę, rozsunęła firanki i rozpoczęła poszukiwania.
— No! — rzekła z najwyższą złością, podnosząc pięść do góry — jeżeli powodem jej ucieczki jest mężczyzna, biada mu!
— Możnaby go było nauczyć — poparła odźwierna — uwiedzenie małoletniej to sprawa nie mała!
Zaglądali w każdy kąt, przetrząsali szuflady, każdy mebel opatrywali po wiele razy, lecz wszystko napróżno. Odźwierna nie mniej od nich przejęta, rozglądała się z ciekawością. Nagle w kącie pokoju
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/244
Ta strona została skorygowana.