Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/250

Ta strona została skorygowana.

godni, na prowincji w jednym z majątków narzeczonego, który jest bardzo bogatym. A ponieważ ja lubię wieś, więc być może, że stale tam zamieszkamy.
— Jak to dobrze, proszę pani. Ja także wieś bardzo lubię — zawołała uradowana Julja.
Twarz pani Eugenji przybrała wyraz smutny.
— Moja Juljo, muszę ci coś powiedzieć, co cię zasmuci, a i mnie sprawia prawdziwą przykrość. Nowa pozycja nasza zmusza mnie do zmiany służby... Rozumiesz?
— Więc pani chce mnie odprawić?
— Niestety, muszę, choć mi to sprawia wielką przykrość.
— Więc pani niezadowolona ze mnie?
— Owszem, jestem bardzo zadowoloną, ale jak powiedziałam przed chwilą, muszę rozstać się z tobą. Wydam ci świadectwo jak najlepsze, łatwo więc znajdziesz miejsce inne.
— Nie zostanę w Paryżu.
— Dlaczego?
— Wolę wrócić na wieś, do rodziców, którzy są już starzy... Będę pracować w polu i oddawać im zarobek, zamiast co mam odsyłać pensję. W Paryżu mi się nie podoba. Gdy rano przyjmuje się służbę, nie można być pewnym, czy pozostanie się do wieczora.
— Moja kochana Juljo, pochwalam twoje postanowienie; dowodzi ono, że jesteś uczciwą dziewczyną, o czem zresztą nigdy nie wątpiłam. Możesz