stanie uratowanym. I spokojna powróciła do domu, przekonana, iż suma którą zdyskontowała, pozostania jej własnością.
Zjadła śniadanie i wyszła znowu.
Stosownie do obmyślanego planu, potrzebowała znaleźć inny lokal i przeprowadzić się jak najspieszniej. Zmieniając dzielnicę miasta, zrywała z przeszłośścią. W tym celu udała się na przedmieście Saint-Germain.
Opuśćmy ją na chwilę i powróćmy do pałacu przy ulicy Saint-Florentin, dokąd wezwany lekarz przybył z całym pośpiechem.
Od pierwszego rzutu oka spostrzegłszy stan barona w najwyższym stopniu niebezpieczny, przedsięwziął wszelkie środki ratunku. Puszczono krew, lecz zaledwie parę kropel jej się wysączyło, chory jednakże otworzył oczy. Poruszył ustami wymawiając kilka wyrazów, których znaczenia niepodobna było zrozumieć.
Lekarz w przekonaniu, iż śmierć lada chwila może nastąpić, wezwał szefa bankowego i oświadczył mu, iż niema nadziei ocalenia, i bankier nie odzyska już przytomności.
I rzeczywiście o godzinie drugiej po południu baron wydał ostatnie tchnienie.
W kilkanaście minut przybyła pani Eugenja dla zaciągnięcia wiadomości o jego zdrowiu.
Zamiast zasmucić się zgonem człowieka, który miał zostać jej zięciem, pani Daumont ucieszyła się teraz.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/255
Ta strona została skorygowana.