Ta strona została skorygowana.
— Smutna rzecz — rzekł ajent tonem baleśnege ździwienia.
— Okropna. Ja i żona moja takieśmy ją ukochali! Pojmujesz pan naszą rozpacz
— Nic dziwnego...
— W cierpieniu mojem pomyślałem o panu. Wiem, że jesteś ojcem i ojcem dobrym; powiedziałem więc sobie, że mogę ci więcej zaufać jak każdemu innemu, i że zachować tajemnicę mojej hańby...
— I dobrze pan uczynił... może pan rachować na mnie. Nie zawiodę pańskiego zaufania... proszę tylko o szczegóły.
— Oto one. — I Robert Daumont opowiedział wszystkie okoliczności znane czytelnikom.
Touret słuchał z natężona uwagą.
KONIEC TOMU DRUGIEGO.