cze, ale ponosić wydatki nigdy!.. Pozwolisz więc pan wrócić sobie koszta, albo zrzekamy się pomocy pańskiej.
— Ależ pani...
— Nie przyjmuję żadnych tlómaczeń — przerwała pani Daumont. — Czego kobieta chce, Pan Bóg tego chce... wiesz pan o tem dobrze. Ustąp więc dobrowolnie.
Robert na dany znak przez Eugenję wyjął z pularesu bilet bankowy.
— Oto tysiąc franków, kochany panie, które zechcesz przyjąć na rachunek. Będziosz pan zapisywać wydatki, później jej uregulujemy. Chcę być zobowiązaną panu, lecz tylko przez wdzięczność.
Touret zrozumiał, iż dalszy opór był niemożliwym. Ustąpił, zapewne bez żalu, i schował bilet do kieszeni.
— A teraz — rzekł Robert Daumont — uczynisz nam pan przyjemność i pozostaniesz u nas na obiedzie. Przy stole pogawędzimy.
— Rondel się wywrócił — pośpieszyła dodać pani Eugenia — pójdziemy więc do restauracji.
— Nie mogę odrzucić tak pochlebnego dla mnie zaproszenia...
— O tak, to rozumiem...
I w kilkanaście minut później wszyscy troje siedzieli już w gabinecie restauracji przy bulwarze Clichy.
∗
∗ ∗ |