Teresa ucieszyła się niezmiernie zobaczywszy wieczorem powracającego Gastona.
Kilka godzin odpoczynku powróciło jej siły wyczerpane przez podróż pieszą i wzruszenia. Oczekując na powrót tego, który był dla niej teraz wszystkiem, z pomocą Anusi, służącej z oberży, uporządkowała ostatecznie swoje nowe mieszkanie.
Gdy Gaston wszedł, rzuciła mu się na szyję, następnie po wymianie wiele pocałunków, zapytała:
— Nie wiesz, co tam się stało u matki mojej?
Na to naiwne zapytanie, rzeźbiarz mógł odpowiedzieć tylko domysłami, i zdał jej sprawę z tego co widział przez okno.
— A więc, nie przypuszczasz, że rodzice uwierzyli w śmierć moją?
— Jestem pewny, że nie wierzą, jak również, że przedsiębiorą wszystko, by odszukać cię i zabrać do siebie.
Dziewczę zbladło i zaczęło drżeć.
— Wrócić do nich... by mnie zmuszono do tego małżeństwa... nigdy!
Gaston usiłował uspokoić ją rozumowaniem bardzo loicznem:
— Cóż cię to obchodzi, że szukają, byle cię tylko nie odkryli. Otóż zdaje mi się, że im się to nie uda.
Uspokojona cokolwiek, siadła z Gastonem do stołu.
Ale jeżeli ona czuła w sobie powrócone siły, przeciwnie działo się z Gastonem. Był on na nogach
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/285
Ta strona została skorygowana.