drzwi oszklonych, i kazał podać sobie śniadanie. W chwili gdy je kończył, pani Daumont ubrana elegancko, wyszła z domu, wydała woźnicom polecenia i oddaliła się. W kilka minut wozy ruszyły w drogę.
Gaston pośpiesznie zapłacił należność i w pewnej odległości postępował za wozami. Gdy po godzinie woźnice zatrzymali się na ulicy de Verneuil i ludzie zaczęli wnosić meble do domu. Gaston zanotował w pamięci nr 17 i rzekł do siebie:
— Im więcej będą oddaleni od mego mieszkania, tem mniej potrzebuję ich się obawiać. Nie zmienię go nawet, jak miałem zamiar. Jestem teraz zupełnie bezpieczny.
Pragnąc czemprędzej zakomunikować Teresie tak ważną wiadomość, nie wrócił już do domu, lecz udał się wprost do dworca kolei północnej, i pierwszym nadeszłym pociągiem odjechał do Chantilly.
Teresa spostrzegłszy go wracającego w dzień, zamiast, jak oczekiwała, w nocy, nie wiedziała z początku, czy ma się radować lub smucić. Widocznie coś się stało nadzwyczajnego, lecz co? rzecz pomyślna czy groźna?
Kilka słów Gastona uspokoiło ją.
— Gdy zamieszkają z dala od miejsca, w którem popełniłam błąd, opuszczając ich — myślała — może prędzej ułagodzi się ich gniew... a za kilka miesięcy zgodzą się przyjąć w swoje objęcia i do swego serca nie córkę, która zawiniła, lecz żonę sławnego artysty...
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/288
Ta strona została skorygowana.