złoto-purpurowy, liście zaczynały opadać i zbliżała się słabość Teresy.
Za kilka dni miała zostać matką dziecięcia, które nie miało prawa przychodzić na świat.
Pomoc z Chantilly była zamówioną, i miała przybyć na wezwanie.
Pewnego rana, wybierając się do Paryża dla oddania roboty zamówionej, Gaston zapytał:
— Jak czujesz się dzisiaj, droga?
— Dobrze, jestem tylko strasznie ociężałą i strudzoną...
— Mam wielką ochotę pozostać dziś w domu.
— Nie rób tego! — odrzekła Teresa — pamiętaj, że masz umówione widzenie się... Będą czekać na ciebie... Jeżeli nie dotrzymasz słowa, stracisz na tem wiele... Zresztą nie masz się czego obawiać. Powtarzam ci, że czuję się dobrze...
Gaston dał się przekonać, przed odejściem jednak wyprawił posłańca do Chantilly z zawezwaniem pomocy lekarskiej.
Przybywszy do Paryża, oddał zamówioną pracę, odebrał należność, i jakkolwiek pragnął wracać jak najśpieszniej, wstąpił do mieszkania przy ulicy Bochard-de-Saron Na biurku zastał kilka listów, między niemi jeden od Pawła Gaussin.
Przyjaciel jego pisał;
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/293
Ta strona została skorygowana.
„Jestem w Paryżu, przybyłem zaś wczoraj wieczorem. Moja biedna ciotka umarła. Nie mogę odwiedzić cię jutro rano, ale przyjdę