Obaj przyjaciele wyszli z wagonu i udali się przez las drogą znaną już czytelnikom.
— Powiedzże mi, mój drogi Pawle, jakież ty masz zamiary?
— Znasz je przecież. Chciałbym urzeczywistnić moje marzenia, i za dwa tygodnie puszczam się już w podróż.
I dokąd?
— Do Indji.
— Więc porzucasz kraj.
— Tak, Indje mnie nęcą... przedstawiają mi się jak ziemia zaczarowana. Odjeżdżając będzie mi żal ciebie tylko. Jesteś jedynym moim przyjacielem.
Zresztą mam nadzieję, że powrócę, a przez ten czas będziemy do siebie pisywać.
— No, i gdy dostaniesz się do Indji?...
— Och, możesz mi wierzyć, nie będę tracić czasu. Po mojej ciotce dostałem czterdzieści tysięcy franków. We Francji, w Paryżu zwłaszcza, nicbym z taką sumą nie mógł przedsięwziąć, przynajmniej niczegobym się nie dorobił, tymczasem tam mogę z nią dojść do rezultatów wielkich. Ten kraj słońca jest krajem pełnym skarbów ukrytych. W wielu okolicach istnieją pod ziemią nieznane pokłady złota i kamieni drogich. Cały rok poświęce na badanie kraju i ziemi, a wiesz, że posiadam wiadomości specjalne. Gdy znajdę ślady pewne, rokujące powodzenie, zakupię ziemię i wezmę się do pracy. Będę pracować własnemi rękami jak górnik, jak prosty wyrobnik a odwaga i wytrwałość dokonają reszty. Iluż przede-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/300
Ta strona została skorygowana.