Eugenja zaintrygowana temi słowami, poszła przekonać się, poczem wróciwszy do salonu, zapytała:
— Cóż się stało więc? dlaczego taka tajemnica?
— Dlatego, że wyznanie, jakie mam uczynić, jest bardzo przykre dla mojej miłości własnej.
— Wyznanie?
— Tak. Jestem głupcem, idjotą, kretynem i zaczynam się przekonywać, że nie znam nawet abecadła mojego fachu. Ta myśl preejmuję mię wstydem... Rzecz była jasna jak słońce, że córka państwa, po, ucieczce z domu, nie mogła pozostać w Paryżu bez narażenia się na niebezpieczeństwo spotkania z wami lub z kimś znajomym, jeśli tylko nie chciała pozostawać ciągle w ukryciu. Musiała więc wyjechać z Paryża... to było widoczne, a jednak ja, głupie bydlę nawet nie pomyślałem o tem. Nie przyszło mi na myśl, że pierwszem pragnieniem zakochanych było ukryć swą miłość i szczęście w jakimś zakątku spokojnym, w jakiejś chatce w lesie, i jak osieł, zamiast poszukiwać na prowincji, przetrząsałem cały Paryż.
I wypowiedziawszy to jednym tchem prawie, na chwilę umilkł.
Daumontowie ze zdziwieniem słuchali ajenta, nie rozumiejąc tych mea culpa przeszłości, od wielu bowiem miesięcy nie wątpili już o śmierci swej córki.