przyrzeknij, że pomożesz mi zemścić się... Och, bądź pan spokojny — dodała żywo, spostrzegłszy w nim Pewne zdziwienie — zemsta moja będzie cichą, nikomu nieznaną, nie wywoła skandału i nie narazi pana w niczem...
— Jeżeli tak, przyrzekam pomoc najchętniej.
— W chwili, w której będziemy mogli powiedzieć sobie, iż hańba nasza w oczach świata w jakikolwiek sposób została zatratą, i lepsza przyszłość nasza zapewnioną, w chwili takiej ofiaruje panu dziesięć tysięcy franków.
— Przyjmuję je w przekonaniu, iż zasłużę na nie — odrzekł Mioduś z uśmiechem.
— Więc nie zwlekaj pan. Kiedy zobaczymy się?
— Muszę wrócić do Compiégne, gdzie znajduje się dwór, i dokąd powołuje mię obowiązek. Dopiero więc jutro będę mógł zająć się tą sprawą. Przyjdę wieczorem, a najpóźniej pojutrze rano.
— Będę na pana czekać.
I pożegnawszy Daumontów, udał się śpiesznie na dworzec kolei północnej.
— Więc cóż zamyślasz uczynić? — zapytał Robert żonę, gdy zostali sami.
— Powiedziałam to przed chwilą. Chcę zatrzeć przeszłość i przygotować przyszłość. Jak się okazuje, Teresa jest piękniejszą, niż była przedtem...
nic więc niema straconego. Gdy będzie znowu przy mnie, gdy zostanie oddzieloną na zawsze od swego uwodziciela, gdy będzie w moich rękach, musi mi być posłuszna i zrobi wszystko co zechcę!
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/322
Ta strona została skorygowana.