— Ten Gaston Dauberive nie cofnie się przed niczem, byłe tylko nie oddać Teresy.
— Ach! — zawołała Eugenja, wzruszając pogardliwie ramionami — chciałbym go widzieć walczącym ze mną!... Zaprawdę, ale radziłabym mu!... Źleby na tem wyszedł...
— Jeżeli kocha Teresę rzeczywiście, nie cofnie się przed niczem... uczyni wszystko, by z nią zobaczyć się i porwać...
— Potrafię nie dopuścić do tego.
— Ale jak?...
— Bądź spokojnym... Nie lubisz kłopotów, przyrzekam, że ich mieć nie będziesz. Tylko ty się nie wdawaj, a ja z panem Touretem damy sobie radę.
— Jestem cały na rozkazy pani — odezwał się ajent.
— Nie wątpię o tem. My we dwoje ułożymy plan kampanji.
— Pomogę najchętniej.
Joachim Touret i Eugenja Daumont dwie godziny spędzili nad ułożeniem scenarjusza dramatu, który wkrótce miał się rozpocząć. Ajent pozostał u nich na obiedzie, i dopiero o godzinie jedenastej opuścił ich mieszkanie.
Wszystko przewidzieli, skombinowali, pozostało tylko działać.
Nazajutrz Eugenja była, albo przynajmniej zdawała się być w humorze okropnym. Wstała wcześnie i korzystając z byle pozoru, łajała najniesłuszniej służącą. Ta ostatnia odpowiadała śmiało, zuch-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/331
Ta strona została skorygowana.