tek gniewu nie zawodzi, owszem wywrze skutek jak najlepszy. Potrzeba, aby Teresa wracając do domu rodzicielskiego, była wprost przerażoną, potrzeba by czuła nad sobą wolę żelazną, gotową w każdej chwili zgnieść ją... Niech wie występna, że między nią i Gastonem Dauberive wszystkie węzły zerwane i na zawsze! Zresztą zdaje mi się, że nawet nie będzie probować oporu.
— Dobrze... — odrzekł szef biura z westchnieniem — będę surowym, dramatycznym, strasznym... Ale mój Boże, co tu kłopotów i ile subiekcji!
Eugenja odwróciła się od niego i wyszła, nie odpowiedziawszy ani słowa.
Robert udał się do kawiarni na partję pikiety, i o zwykłej godzinie wrócił na spoczynek.
Nazajutrz już o godzinie ósmej rano, Eugenja była na nogach. Podeszła do okna i wyjrzała na ulicę
Dzień był pogodny i jasny, lecz silny wiatr wiejący z północy, czynił temperaturę prawie mroźną.
— Trzeba będzie ubrać się ciepło — mówiła do siebie.
W pół godziny była gotową, lecz za nim wyszła, wyjęła z toaletki sztylecik zachowany w futeraliku i włożyła go za gorset.
— A teraz w drogę... los rzucony!
I wyszła, nie pożegnawszy się nawet z mężem.
Na stacji fiakrów wzięła powóz i kazała się zawieść do dworca kolei północnej. O godzinie dziewiątej siedziała już w pociągu, który ruszył natychmiast.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/333
Ta strona została skorygowana.