— A moja obecność czy nie wyda się im podejrzaną?
— Wcale nie. Myślą oni, że pani także należy do policji i pomaga mi, i nie dziwi ich to bynajmniej, gdyż kobiet między nami jest prawie tyleż co i mężczyzn. Chodzi tylko o to, by pani się nie zdradziła...
— Bądź pan spokojny, jestem pewną siebie.
— Przypuszczam, że pani jeszcze na czczo.
— Rzeczywiście, nie jadłam nic...
— Przewidując to, kazałem w restauracji w Coye przygotować śniadanie.
— Ale nie straćmy wiele czasu?
— Nie, mamy go dość.
— W jakim czasie Teresa chodzi zwykle do fermy Commelle?
— Pomiędzy godzina pierwszą i czwartą, nigdy wcześniej, ani później.
— A o której przystąpimy do czynności.
— Jak tylko panna Teresa opuści fermę.
— A jeżeli ten Dauberive będzie z nią razem?
— Nie przypuszczam. Byłem w Montgrèsin i dowiedziałem się, że oczekiwany jest dziś w Paryżu, dokąd ma zawieść zamówioną pracę.
— Widzę, że jesteś pan przewidującym.
— Takim być należy...
— Czy konie będą mogły zrobić ten sam kurs po raz drugi?
— Po kilku godzinach odpoczynku i dobrem nakarmieniu — napewno. Niech pani będzie spokojną,
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/335
Ta strona została skorygowana.