począć na nowo tym razem już z zupełnemi widokami powodzenia olbrzymią spekulację, która przez ucieczkę Teresy i śmierć barona Rirtera już raz się nie udała.
Doktór Loiset lękał się kryzysu. Pani Daumont ze swej strony oczekiwała chwili, w której młoda kobieta przyjdzie do posiadania władz umysłowych.
Dzień oczekiwany nadszedł. Pewnego poranku po nocy spokojnej Teresa uczuła się mniej słabą niż zwykle, Odbłysk inteligencji ukazywał się od czasu do czasu w jej źrenicach. Spojrzenia jej padały z ciekawością na przedmioty ją otaczające. Nie przypominały jej one ani atelier Gastona, ani ich schronienia w Mentgrésin. Gdzież więc znajduje się teraz? Co stało się z Gastonem, co się stało z Pauliną?
— Zgubieni dla mnie, zgubieni na zawsze... Nie zobaczę ich nigdy więcej — łkała, każde uderzenie zranionego serca sprawiało jej ból dotkliwy, a jednocześnie czuła rosnącą w sobie energję do walki z niebezpieczeństwem. Gaston — myślała — przecie dowie się gdzie jestem i przyjdzie mnie uwolnić.
W tejże samej chwili do pokoju chorej wszedł doktór Loiset i pani Daumont. Widząc swoją matkę, której przez tyle dni nie poznawała, Teresa uczuła zimno przenikające ją do szpiku kości. Podniosła się, szepcząc:
— Miłosierdzia, matko, nie bądź bez litości, oddaj mi moją córkę.
Zamiast odpowiedzieć Teresie, Eugenja spojrzała na doktora.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/362
Ta strona została skorygowana.