drugą matkę. Mam obecnie lat czterdzieści trzy... własnym zasługom zawdzięczam, iż nazwisko moje jest szanowane powszechnie. Jestem nadto bogatym? majątek mój przynosi mi sto tysięcy litrów renty... Mógłbym się tedy ożenić po raz drugi.
— Ależ naturalnie! — zawołała pani Daumont, nie mogąc ukryć już swojej radości. — Ta, którą pan wybierze, będzie się mogła nazwać szczęśliwą pradziwie!...
— Ma się rozumieć — dodał ze swej strony Robert.
— Kiedy tak sądzicie szanowni państwo, nie będę już ukrywał przed wami nazwiska tej, którąbym zaślubić pragnął — jestto panna Daumont.
Wyrazy te, jakkolwiek ich już domyślała się Eugenja, sprawiły na obojgu małżonkach wrażenie piorunujące... Doktór patrzył na nich zadziwiony, nie wiedząc co ma sądzić o tem. Nareszcie pierwsza przytomność odzyskała pani Daumont.
— Propozycja pańska czyni nam zaszczyt prawdziwy. Ale między ludźmi takimi jak my, nie powinno istnieć wcale nieporozumień żadnych. Za obowiązek tedy uważam uprzedzić pana, że aczkolwiek stanowisko męża mojego nie jest ostatnie, wszakże jego pensja stanowi nasz dochód jedyny, jesteśmy biedni i Teresa nie będzie miała żadnego posagu.
— Ależ pani droga, cóż to znaczy, kiedy ja jestem bogaty!
— I czy nie obawia się pan — ciągnęła dalej Eugenja, pragnąc swoją delikatność posunąć aż do
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/369
Ta strona została skorygowana.