Papiery, które wiózł ze sobą, wskazówki mogące posłużyć do odszukania zaginionych, i testament miljonera zniknęły bez śladu...
Od wypadków opowiedzianych poprzednio minęło lat kilkanaście.
W połowie października, podczas jednego z pięknych dni jesieni, powóz nieposzlakowanej elegancji wyjechał z pałacyku przy ulicy Linné. Tylne siedzenia landa zajmowały dwie kobiety. Jedna z nich mogła mieć około lat trzydziestu sześciu do trzydziestu dziewięciu, zawsze jednak powabna i piękna jeszcze. Druga od szesnastu do siedmnastu lat licząca, bardzo również ładna, lecz szczupła i delikatna. Naprzeciw nich zajmował miejsce młody człowiek, mający lat dwadzieścia sześć lub siedm, w kostjumie ciemnym ale z uśmiechniętą twarzą.
— No i coż, siostruniu — mówił ten ostatni — czy jesteś szczęśliwą, że wracasz na pensję?
— Jesteś niegodziwym bratem, panie adwokacie — odrzekła panienka, szczęśliwą jestem, wiesz dobrze o tem, tylko w domeczku naszym przy ulicy Linné przy moim ojcu, przy mateczce ukochanej i przy panu, aczkolwiek nie zasługujesz na to wcale, Ale ponieważ moje wykształcenie jeszcze nie ukończone, ponieważ muszę jeszcze dopełnić studjów, musiałam ukryć mój smutek w głębi serca i...