bardziej nierozłącznemi... René witał je obie z równą radością, a Teresa po każdej wizycie powtarzała sobie:
— Zdaje mi się, że on kocha Rózię.
Toż samo myślała i panna de Lorbac, ale myśli swoje trzymała w sekrecie, co nie przeszkadzało jej wszakże mówić ciągle ze swoją przyjaciółką o ukochanym bracie.
Tak przyszły święta Bożego Narodzenia, a z niemi razem kilka dni wakacji dla pensjonarek. Przybrana córka Joanny Madoux, w której serduszku spoczywał już obraz Renégo i jego siostry, udała się do folwarku Rosiers.
Niestety, biedne dziecko nie miało już więcej powrócić na pensję Saint-Maur Joanna Madoux którą już lekarze uważali za wyleczoną, zapadła nagle na zdrowiu.
Weronika, kochająca nad życie swoją panią a zarazem ubóstwiająca Różę, w opłakanem zaiste była położeniu. Jakże tu powiedzieć pani swojej. Słuchaj, koniec twój się zbliża, a co się stanie z małą, którą przyjęłaś za swoją przed kilkunastu laty?
Zdobyła się jednak na odwagę, wezwała notarjusza, a ten zgodnie z wolą matki przybranej zapisał Różę, jako spadkobierczynię folwarku i skromnej renty. Za kilka dni poczciwej żony dzierżawcy nie stało. Przedtem jednak wręczyła Róży kopertę, na której wielkiemi zgłoskami skreślone były słowa: „Dla mo-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/383
Ta strona została skorygowana.