jej najukochańszej córki Róży, w dniu kiedy będzie miała zostać narzeczoną...“
Cios nagły, a zarazem kłopoty nieodłączne od zajęcia się pogrzebem, nie pozwoliły Róży napisać do Reginki o swojem nieszczęściu, mogła zaledwie jej posłać kartę żałobną, zarówno jak przełożonej pensji i pani de Lorbac...
Do tej ostatniej smutna wieść nadeszła podczas śniadania.
— Karta żałobna, kto umarł? — zapytał René.
— Przyjaciółka twojej siostry straciła matkę.
— Biedne dziecię, jak ono musi cierpieć — zawolał młody człowiek, blednąc jak marmur.
— Czy znacie zmarłą? — zapytał z kolei pan de Lorbac.
— Oh nie — odpowiedziała Teresa — lecz znam i kocham jej córkę Różę Madoux. Mówiłam ci przecież o niej.
— Ah prawda, zapomniałem.
Poczciwy doktór z temi słowy podniósł się i wyszedł do swoich chorych, a matka i syn postanowili udać się na pogrzeb, który miał odbyć się nazajutrz.
Pani Daumont, matka Teresy, nic nie mówiła, słuchała jednak wszystkiego oboma uszami, a gdy została się w pokoju samą, z chciwością rzuciła się na klepsydrę, a przeczytawszy nazwisko i nazwę miejscowości, powiedziała do siebie:
— No, teraz trzeba być uważną.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/384
Ta strona została skorygowana.