nej wątpliwości, tem więcej, że nagrodą jej miała być poważna suma piętnastu miljonów.
Wypadało jednak mieć przedewszystkiem Gastona w ręku, przekonać się, czy obłąkanie jego jest nieuleczalne, czy też starania i opieka jaką pomoc przynieść mu mogą, spróbować, czy nie uda się odnaleźć jego córki!, a potem?...
Odszukanie Gastona nie stanowiła najmniejszej trudności.
Nazwisko lekarza domu obłąkanych, znajdowało się w notatkach Loiseta. Były galernik postarał się dostać tam w charakterze dozorcy chorych. Silna postawa, okrucieństwo, z jakiem traktował nieszczęśliwych,, zjednały mu wkrótce zaufanie doktora Sardat. W ten sposób dostał się do cel sekretnych.
Pomiędzy niemi właśnie była jedna, nosząca numer 572-gi. Okolona innemi celami, zamieszkałemi przez furjatów, ona sama jedna nie brzmiała nigdy okrzykiem wściekłości lub też skargi odgłosem. Tu zwykle na brzegu łóżka siedział człowiek milczący, z rękami skrzyżowamemi na piersi, a głową w dół spuszczoną. Nie można było spojrzawszy nań, oznaczyć dokładnie w jakim jest wieku. Włosy jego długie i broda srebrzyły się już, a jednak oczy, bezbarwne wprawdzie, które od czasu do czasu żywszym zapalały się odbłyskiem, ani rysy bladej twarzy nie uprzedzały o starości. Widząc wchodzącego dyrektora zakładu, podnosił się zwykle i pytał:
— Czyż wreszcie dzisiaj mnie wypuścicie?
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/396
Ta strona została skorygowana.