— Laska i kapelusz — rzekł do służącego, a potem wyjmując zegarek, dodał: — Dopiero pięć minut po ósmej, mamy jeszcze dosyć czasu.
Blady jak śmierć, z sercem udręczonem, Rene postępował za nim.
Po wysłaniu depeszy Anatol powrócił do restauracji, w której zjadł smaczny obiad. Nieszczęsny nie uczuwał żadnych wyrzutów sumienia. Z okna przy którem leżało jego nakrycie, roztaczał się widok na dworzec kolei żelaznej, zwracał też często nań oczy, aczkolwiek przypuszczalna godzina przyjazdu Róży jeszcze nie nadeszła. Zapalił cygaro i spoglądał na ukryty i ociekujący go w cieniu drzew powozik. Następnie zbliżył się się do stangreta i wydał mu niektóre rozkazy.
Czas już było, bo właśnie lekkim krokiem ktoś się zbliżał. Nie mógł być to kto inny, tylko Róża.
Młody człowiek nie mógł powstrzymać swojej radości...
— To ona! — rzekł do siebie.
Pzeczywiście, przybrana córka Róży Madoux idąc szybko, zmierzała ku folwarkowi Rosiers, myśląc, iż zastanie biedną Weronikę bardzo słabą, umierają-