Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/419

Ta strona została skorygowana.

— Zaklinam cię, nie rób tego, cóżby pomyślał o mnie?
— To, że jesteś najczystszą i najpowabniejszą ze wszystkich, i że będziesz najdoskonalszą żoną.
— A matka twoja, a Reginka?
— Wiesz dobrze, że moja matka cię uwielbia, na projekt mój więc zgodzi się z radością. Co się tyczy Reginki, która już cię nazywa siostrzyczką, jakby przeczuwała przyszłość, ta obejść się bez ciebie nie może. Twoja obecność to jej zdrowie, jej życie. Zabraniam ci opuszczać domu mego ojca. Odjazd twój, wiesz o tem dobrze, złamałby serce Reginki, która cię kocha. Biedna siostrzyczka nie przeniosłaby tego.
— Ach dla czegóż mnie kochasz? — szeptała Róża. — Co z tego wyniknie?... Jeżeli odjadę, uważać mnie będą za niewdzięczną i okrutną, za okrutną i podstępną, jeżeli zostanę. Dlaczegóż nie umarłam wraz z moją matką?
— Dla tego, że musisz żyć. najdroższa, dla szczęścia nas obojga. Mówiąc to Rene przycisnął do serca młode dziewczę, które po chwili dopiero łagodnie wysunęło się z jego objęć.
Pociąg przybył do Paryża. Rene podał rękę tej, którą uważał już teraz za swoją narzeczoną, i udali się do najbliższej stacji fiakrów.
W pałacyku przy ulice Linne, tymczasem było niezwykle spokojnie.
Pan de Lorbac po obiedzie udał się do swo-