Odtąd mała Róża została córką Joanny Madoux właścicielki folwarku Rosiers.
∗
∗ ∗ |
Cofnijmy się teraz o dwa lata wstecz, a ponieważ nic nas nie obowiązuje do zachowania tajemnicy Eugenji Daumont, opowiemy więc naszym czytelnikom wypadki, poprzedzające tę noc okropną.
Było to po południu w październiku r. 1865-go Młody człowiek, mający najwyżej dwadzieścia pięć lat wieku, wdzierał się po spadzistej ulicy Martirs, kierując się ku alei Trudaine. Szedł ze spuszczoną głową, a w jego wyrazistych rysach malowało się głębokie zamyślenie. Czarna broda, starannie utrzymana, okalała twarz jego, miał na sobie paltot, zapięty pod szyję, a na głowie mały filcowy kapelusz, zawadjacko usunięty na prawe ucho.
Przy końcu Alei Trudaine obrócił się w prawo i wszedł na ulicę Bochard-de-Saron. Uszedłszy kilkadziesiąt kroków, zatrzymał się przed pięknym, nowo zbudowanym domem, następnie wszedł do sieni w głębi której znajdowało się mieszkanie odźwiernego. Uchyliwszy drzwi, zapytał:
— Panie Ribot, czy Gaston Dauberive jest u siebie?
— Jest, Panie Pawle — może pan iść na górę.
Młody człowiek zamknął drzwi, i po schodach froterowanych dostał się na trzecie piętro. Na drzwiach przy których się zatrzymał, przybita była tablica z czarnego drzewa, na której wpisane było złotemi li-