terami „Pracownia “ Tutaj, nie dzwoniąc, przycisnął klamkę i wszedł do niewielkiego przedpokoju skromnie umeblowanego. Z przeciwnej strony znajdowały się drugie drzwi, zasłonięte ciężką portjerą, uchylił ją i wszedł do obszernej pracowni artysty.
Ściany ciemno-czerwone były prawie zupełnie zakryte gipsowemi i glinianemi biustami i figurami, rysunkami, wzorami, wschodniemi materjami i starą zniszczoną, zardzewiałą bronią.
Było to wszystko oryginalne, nawet zajmujące, ale nie wielkiej wartości.
Umeblowanie składało się z szaf spróchniałych, wytartych sof, kilku krzeseł, stołków i innych sprzętów przydatnych tylko w pracowni rzeźbiarza.
Młody człowiek, ubrany w szare spodnie, w czerwonej flanelowej bluzie i w białym berecie na głowie, stał przed niskim stołkiem i, trzymając w rękach glinę, nadawał jej kształty kobiety.
Tym młodym człowiekiem był Gustaw Dauberive, uczeń szkoły sztuk pięknych. Wysoki i dobrze zbudowany, blondyn, z różową cerą i jasnym wąsikiem, przytem elegancki, uchodził powszechnie za ładnego chłopca, o czem aż nadto dobrze sam był przekonany.
Paweł, wchodząc do pracowni, podniósł ręce w górę, udając ogromne zdziwienie.
— Co ci się stało? — zapytał Gaston — czegoś taki zdziwiony?
— Jak to, ty pracujesz? Gaston pracuje! Oczom swoim wierzyć nie chcę, a może to chwilowe tylko
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/43
Ta strona została skorygowana.