Artystę przywieziono do domu obłąkanych w dniu 18-ym listopada, około tego więc czasu musiała się rozegrać i historja podrzucenia. Wypadało więc tylko udać się do domu podrzutków i tam zasięgnąć języka.
Ba, ale wiemy, iż Jarry czuł wstręt nieprzezwyciężony do stykania się osobistego z tem, co nazywają w ogóle: urząd, władza, administracja i t. p.
Kto wszakże chce psa uderzyć, ten na niego kij znajdzie. Mocno byłby zdziwiony każdy znający bliżej amatora miljonów Pawła Gaussin, gdyby widział, jak ex-galernik przez kilka dni badał pilnie miejscowość dotykającą gmachu administracji szpitalnej, jak usilnie przypatrywał się wchodzącym tam i wychodzącym stamtąd urzędnikom... Można było być pewnym, iż tyle starań nie czyni się nadaremnie.
Jak pająk rozsnuwał przez kilka dni swoje sieci, a rozsnuwał nie napróżno. Zainstalował się w kawiarni, do której uczęszczali urzędnicy, tu badając ich charakter, wybrał sobie tego z pomiędzy nich, który dlań stanowił materjał najpodatniejszy, i czekał tylko chwili sposobnej, w której będzie mógł pomówić z nim otwarcie.
Traf nie dał na siebie czekać długo. Jednego z pomiędzy funkcjonarjuszów biura, człowieka jeszcze młodego prześladowało nieszczęście w grze, a rachunek jego zapisywany w książce właściciela kawiarni rósł nieproporcjonalnie.
— Oto ptaszek, jakiego mi potrzeba — pomy-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/434
Ta strona została skorygowana.