Pani Kouravieff tymczasem myślała.
— A więc to one, mam je nareszcie!
W tejże chwili jakiś poważnego wieku mężczyzna, który należał do kilku towarzystw dobroczynnych, tych samych co i hrabina, podał jej ramię i rzekł tonem konfidecjonalnym.
— Pani hrabina — rzekł — znajduje się w stosunkach tak bliskiej przyjaźni z całym domem, iż objaśni mnie bezwątpienia, czy to co tu opowiadają jest prawdę?...
— Cóż opowiadają?
— Że dzisiejsza feta połączoną będzie z uroczystością zaręczyn.
— Czyich? — Syna pana de Lorbac.
— Renego?
— Innego niema.
— Nie wiem nic o tem, drogi baronie — odpowiedziała pani Kouravieff, mocno zaintrygowana tą nawiną, gdyż wszystko co dotyczyło rodziny de Lorbac, teraz obchodziła ją blisko.
— Zdaje się, że nowina ta jest wymyśloną tylko, bo inaczej pani pierwsza wiedziałabyś o niej.
— Któż to panu powiedział?
— Wszyscy. To pogłoska która obiega wszędzie.
— A czy pogłoska ta wywienia nazwisko panienki, którą Rene ma zaślubić?
— To bardzo łatwo odgadnąć. Czyś pani nie
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/454
Ta strona została skorygowana.