— Tak, i znalezione przed dwudziestu laty przez służącą Joanny Madoux.
— W takim razie biedaczka nie zna ani matki ani ojca...
— Cóż to mi szkodzi? Róża jest panienką pod każdym względem doskonałą, zasługującą na miłość i szacunek wszystkich. Czyż potrzebuję wiedzieć co więcej? Rene ją ubóstwia, a ona Renego, małżeństwo zapewni szczęście im obojgu. Przeszkadzać temu szczęściu byłoby głupotą i krzywdą dla nich, nieprawdaż pani?
— Rzeczywiście. Ale co o tem myśli pani de Lorbac?
— To samo, co i pani, droga hrabino. A co szczególniejsze — dodał doktór uśmiechając się — to fakt, iż moja teściowa w kwestji powyższej jest z nami w najzupełniejszej harmonji.
Pani Kouravieff wobec tego co usłyszała, zamyśliła się na żarty.
— Co ma znaczyć to wszystko? Róża Madoux... Dziecię znależone przed dwudziestu laty, umieszczone w domu doktora przez jego żonę i jej matkę, które jednocześnie pragną doprowadzić do skutku małżeństwo zupełnie nieodpowiednie, najgłupsze i najbardziej śmieszne, jakie tylko można było sobie wymarzyć. Czyżby owa Róża nie była córką Gastona i teresy Daumont? Czyż Teresa, ażeby zbliżyć do siebie swoją córkę, nie wykombinowała wprowadzenia jej do swego domu, w charakterze nauczycielki, a następnie poślubienia jej sy-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/457
Ta strona została skorygowana.