— Syn mój jest zakochany, zakochany do szaleństwa.
Nic nie wiedząc o zamiarach Anatola względem Róży, zamiarach udaremnionych na szczęście przez Renego, Eugenja rozumiała coraz mniej.
— Być zakochanym — zaczęła wszakże, żeby coś powiedzieć — to przecie nic dziwnego w jego wieku; nie potrzebuje zaś rozpaczać, ponieważ stan jego majątkowy czyni niemożliwem odrzucenie go przez każdą rodzinę.
— Czy nawet i wtedy jeżeli ukochana jego oddała serce innemu?
— Czyżby taki nieszczęśliwy wypadek zachodził w tej chwili?
— Niestety tak! I dlatego pozwoliłam sobie udać się do pani. Pomóż mi. Ocal mego syna od rozpaczy, niech za twoją przyczyną ustali swoje szczęście...
Eugenja coraz bardziej była zdziwioną.
— Zdaje mi się, że śnię chyba. W jakiż sposób ja mogę zapewnić szczęście pana Anatola?
— Pani może wiele, pani może wszystko...
— Znam więc tę panienkę i posiadam wpływ nad nią?...
— Powinnaś pani go posiadać!
— Któż jednak jest ową panienką?
— Nauczycielka wnuczki pani, Róża Madoux.
Pani Daumont zadrżała na całem ciele. Nagle zrozumiała wszystko. Postanowiła wszakże jeszcze przekonać się o tem.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/463
Ta strona została skorygowana.