— Wiedziałam dobrze, drogie panie, iż wreszcie musi przyjść między nami do ugody. Co do mnie, ja pragnę tylko, iżby Róża Madoux została żoną Anatola i żeby Gaston Dauberive uznał ją za córkę.
— Ależ w takim razie ja będę zgubioną — zaczęła Teresa.
— Wcale nie, przecież do tego nie potrzeba zupełnie, żeby pani nazwisko było wymienione i żeby Paulina odnajdując ojca, znalazła zarazem i matkę. Nic przecie prostszego: Gaston Dauberive nie pamięta nazwisk, a zresztą gdyby nawet w skutek wstrząśnienia moralnego pamięć mu wróciła, to i tak władza moja nad nim tyle jest wielką, iż gdy ja zechcę, będzie milczał wszędzie... W końcu możeście panie ciekawe, dla czego tak mi idzie o małżeństwo Róży z Anatolem? Córka Gastona Dauberive dziedziczy miljony, a ja miljonów tych pragnę dla mojego syna... Powie kto może, iż to bezwstydne, ale ja jestem matką i nie zarumienię się wcale w tym razie.
To mówiąc skłoniła się Eugenji Daumont i jej córce i wyszła. Zaledwie to się stało, macocha pochwyciła za sznurek od dzwonka. We drzwiach ukazała się panna służąca.
— Poproś tutaj panny Róży — zabrzmiał rozkaz, a w chwilę potem młoda dziewczyna weszła i ze zdziwieniem zobaczyła Teresę płaczącą rzewnie.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/468
Ta strona została skorygowana.