— To właśnie ta wieść dobra, którą panu przynoszę. Córka pana się znalazła.
Gaston nie odpowiedział ani słowa, lecz przycisnął oboma rękami serce, gwałtownie bijącd, a twarz jego siała się promienną radością niewypowiedzianą.
Hrabina mówiła dalej.
— Oddam ją panu. Jednakże zanim to uczynię, musisz mi pan dać ze swojej strony obietnicę...
— Nie mogę nic pani odmówić, jako tej, która wróciła mi wolność i oddała dziecię. Możesz żądać odemnie wszystkiego, nawet krwi mojej.
— Córka pańska, aczkolwiek zachwycająca, nie ma ani urodzenia, ani majątku, a pan jej nia zapewnisz ani nazwiska, ani posagu.
— Niestety!
— Na szczęście syn mój spotkał pańską córkę i zapłonął do niej miłością żywą, choć pełną szacunku, i mam zaszczyt prosić pana z tego powodu o jej rękę. Mój syn jest bogatym, przyniesie więc żonie swojej nietylko zacne imię, nietylko tytuł hrabiny, ale także i życie bez troski, pełne zbytku.
— I kocha moją córkę?
— Ubóstwia ją! Czyżbyś pan chciał jej mu odmówić?
— Odmówić mu? — zawołał Gaston z zapałem. — Pani mi oddajesz moją córkę, a ja miałbym
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/477
Ta strona została skorygowana.