— To ciotka twoja zamyśla cię wydziedziczyć?
Może to z łatwością uczynić, nie mając nawet nic przeciwko mojej osobie. Jest ona dobrą kobietą, ale słabego charakteru, skutkiem czego, często podlega różnym wpływom. Teraz naprzykład namawiają ją, ażeby swój majątek, z moją szkodą, zapisała na cele dobroczynne.
— Czy ciotka twoja bardzo jest bogatą?
— Przeciwnie, majątek jej jest dość skromny, najwyżej daje dochodu za dwa tysiące franków, ale dla mnie co nic nie posiadam, byłoby to bardzo dużo. Przytem miałbym wszystkie potrzeby materjalne zaspokojone, i nie troszcząc się o chleb powszedni, nabrałbym więcej sił dla wywalczenia jakiego stanowiska.
— Idź więc za radę doktora i jedź jak najprędzej do Joigny.
— Łatwo to bardzo powiedzieć, ale trudniej wykonać.
— Cóż ci stoi na przeszkodzie?
— Brak pieniędzy, bez których nic uczynić nie można. Gdyby tak ten poczciwy doktór był mi cokolwiek przysłał, niewymownie byłbym mu wdzięczny; ale on mi po prostu pisze „przyjeżdżaj”. Uczyniłbym to chętnie, ale skąd wziąść na to pieniędzy?
— Trzeba więc koniecznie temu zaradzić.
— A trzeba, dla tego też na ciebie liczę.
— Na mnie?
— Tak, chcę cię poprosić o pożyczeniu mi stu franków.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/50
Ta strona została skorygowana.