To mówiąc, rzeźbiarz postąpił jeszcze krok jeden, i wyciągniętemi rękami chwycił Eugenję za gardło.
Macocha wydała okrzyk przerażenia.
Na krzyk ten odpowiedział Gaston śmiechem okropnym, i rękami ścisnął jej szyję.
Twarz Eugenji stała się czarną, język z ust się wysunął, oczy wyszły z orbit.
Była uduszoną.
Gaston Dauberive ściskał ją coraz mocniej.
— Do mnie! — wołała hrabina.
Nikt nie odpowiadał.
Gaston śmiał się ciągle.
Pani Kouravieff udała się do pokoju Jarry’ego, zanim jednak tam weszła, cofnęła się tym razem sama przestraszona.
Panowie de Lorbac, ojciec i syn, nieruchomi stali na progu.
Widzieli i słyszeli wszystko.
Pseudo hrabina skradając się wzdłuż ściany, znikła.
Teresa nie mogąc więcej się powstrzymać, upadła na kolanach przy swojej córce.
Warjat tarzał się przy Eugenji Daumont po posadzce...
Głowa macochy trzymała się zaledwie na szyi.
Nieszczęsna wydawała się jakby gilotynowana.
Gaston Dauberive także już nie żył. Gwałtowność kryzysu a więcej jeszcze napój przygotowany przez panią Kouravieff zabiły go.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/514
Ta strona została skorygowana.