trzebuje czego. Gaston odprawił ją, w kilka minut po jej wyjściu rozebrał się i poszedł spać. Napróżno jednak usiłował zasnąć, całą noc nie zmrużył oka. Na drugi dzień wstał ze wschodem słońca i skoro się tylko ubrał, zbliżył się natychniast do okna.
Przypuszczał, że zobaczy pannę Daumont, lecz niestety! było zawcześnie i okno jej pokoju szczelnie zasłaniała roleta. Wziął się więc do pracy i zaczął dalej modelować glinę wywołując w pamięci rysy swego ideału.
Mimo to nie zapomniał, iż właśnie tego rana miał być u doktora de Lorbac, wkrótce więc powstawszy, zbliżył się jeszcze raz do okna, i znalazłszy je wciąż zasłoniętem, westchnął i opuścił mieszkanie.
Doktór de Lorbac mieszkał w pięknym domu własnym przy ulicy Linneusza pod nr. 15-ym. Bogaty sam przez się, i oddziedziczywszy znaczny majątek po swej żonie, posiadał on ośmdziesięciu tysięcy franków rocznego dochodu, z których wydawał zaledwie małą cząstkę. Przynajmniej dwie trzecie części poświęcał na cele dobroczynne. Przed rokiem zmarła jego żona, pozostawiwszy mu czteroletniego syna.
— Doktór tylko co wrócił ze szpitala, gdy służący zaanonsował Gastona.
— Dziękuję panu za punktualność rzekł do artysty, ściskając mu rękę. — Później wskazując rysunek zawieszony na ścianie, dodał:
— Oto jest plan pomnika, który kazałem już budować... a jeżeli, o czem nie wątpię, znajdziesz
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/72
Ta strona została skorygowana.