Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

jakby przyzwyczajone już do tego sąsiedztwa nieuniknionego, nie kryło się więcej po za firanką.
Nadeszła noc i roleta została spuszczoną.
— Do jutra... — rzekł Gaston, wstając od roboty.
Nazajutrz nie zaszło nic nowego, co by mogło zbliżyć więcej artystę z panną Daumont; przywitali się ukłonem i wymienili spojrzenia, on pełne miłości ona pomieszania. Należy dodać, iż nie spuszczała Już firanki, nawet gdy artysta zaczął wykończać jej popiersie.
Za każdem dotknięciem ręki, twarz nabierała, życia, podobieństwo było uderzające... Gaston promieniał radością.

IX.

Panna Daumont pozowała już dobrowolnie. Dała to widocznie Gastonowi do zrozumienia, gdy podniósłszy roletę, okazała całą swą postać w pełnem świetle.
Było to jedno z najprzyjemniejszych posiedzeń, zakończone dobiero o zmroku. Gdy zapuszczała roletę, artysta pożegnał ją głębokim ukłonem, ona odpowiedziała mu schyleniem głowy i rozkosznym uśmiechem.
Tegoż dnia wieczorem miał otrzymać od ajenta, Boulaya informacje o rodzinie państwa Daumont. Nie zwlekając więc, ubrał się pospiesznie i wyszedł