— Za podobieństwo przyjmuję odpowiedzialność... to fotografja moralna.
— Tem gorzej.
— Przyrzekłem panu prawdę i daję ją bez względu, czy jest piękną lub brzydką.
— Przejdźmy teraz do pani Daumont.
— Z góry pana uprzedzam, iż jej wizerunek będzie jeszcze ciemniejszy.
— Do licha!..
— Cóż robić?... Zresztą możemy na tem po przestać...
— Nie! nie!.. niech pan mówi dalej.
Bouley poprawił pince-nez, wyjął z teki inny arkusz papieru i zaczął czytać.
— Eugenia Sorbier, córka adwokata z Fontainebleau, już od lat najmłodszych okazywała nadzwyczajną lekkość w postępowaniu... Złośliwość ludzka wiele opowiada o niektórych podejrzanych wypadkach z czasów jej panieństwa. Ale, ponieważ gawędy te nie są poparte żadnym dowodem, niema więc potrzeby nad niemi się rozwodzić, i dość będzie stwierdzić, iż opinja jej była opłakaną.
„Jako córka adwokata, mogła była wyjść za mąż dobrze, była bowiem nadzwyczaj piękną, a chociaż jej złośliwość i dziki wyraz oczu nie wzbudzały sympatji, piękność jej mogła wywrzeć wrażenie na jakiemś sercu naiwnem. Na nieszczęście, lekkość obyczajów i różne krążące o niej pogłoski oddalały od niej pretendentów poważnych. Otaczało ją wielu zakochanych, ale żaden z nich nie myślał się żenić.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/80
Ta strona została skorygowana.