Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/113

Ta strona została skorygowana.

— Cóż znowu!
— Słowo ci daję! Postaraj się nie zapomnieć, o co cię proszę...
— Nie zapomnę i przy sposobności, zapytam... Do widzenia, mój stary... dziś wieczorem.

XXIII.

Garbuska, usłyszawszy kroki Prospera na schodach, sama drzwi otworzyła od sieni i, wprowadziwszy go do przedpokoju, powitała tymi słowy:
— O, wiele nowego!
— Cóż takiego, droga pani? — zapytał komiwojeżer, udając zdziwienie.
— Tordier umarł.
— Umarł, o mój Boże!
— Tak, wczoraj wieczorem, o godzinie dziesiątej To było do przewidzenia, jak panu wiadomo... Ale to nie wszystko... jest jeszcze coś nieprzewidzianego... Córka moja jest tutaj...
— Panna Helena! — wyrzekł Prosper, rzeczywiście tym razem zdziwiony.
— Tak.
— Posłała pani po nią?
— Nigdy w życiu! uciekła z pensji do ojca...
— Czyżby wiedziała, że jest chory?
— Tak, na szczęście. Uprzedzoną została przez Lucjana Gobert...
— Tego nicponia, intryganta, golca, za którego Tordier chciał wydać Helenę!... O, niech się on ma na baczności... Mamy z sobą dawne rachunki... Ale teraz nie o to chodzi... Pomyślałam o panu, kochany panie Prosperze, ażeby cię poprosić o przysługę.
— O! droga pani, będę bardzo szczęśliwy w czymkolwiek usłużyć... o co chodzi?