Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/119

Ta strona została skorygowana.
XV.

Kiedy Prosper wrócił do mieszkania Garbuski, śniadanie było już gotowe.
Po opowiedzeniu, jak załatwił zlecenia, dotyczące pogrzebu, Prosper dodał:
— A teraz mam pani powiedzieć jeszcze coś interesującego...
— Cóż takiego?
— Spotkałem się z pani siostrzeńcem.
— Z Lucjanem Gobert!... — rzekła Julia tonem nienawistnym. — I gdzie?
— Chodził w pobliżu domu pani.
— A, ażeby się zbliżyć do Heleny. Tak, oni są w zmowie! Czy wie, że wuj jego umarł?
— Wie już.
— To nie potrzeba mu posyłać zaproszenia na pogrzeb... Ale musiałeś się bardzo zmęczyć, kochany panie Prosperze... Szedłeś tak prędko... jesteś spocony. Śniadanie już gotowe... Zaraz siądziemy do stołu... idę po córkę.
— Gdzie jest panna Helena.
— W jego pokoju... Płacze... narzeka... Jak gdyby to mogło co zmienić. No... siadaj pan do stołu... zaraz wracam...
Pomimo właściwej sobie pewności, Prosper czuł się zakłopotanym na myśl, że znajdzie się między wdową, która go kocha, jak wiedział, a tym dzieckiem, które Józef Włosko obiecywał mu jako przyszłą żonę.
Garbuska udała się do pokoju nieboszczyka.
Helena, klęcząc u łóżka, z głową opartą na kołdrze, modliła się i płakała, zastąpiwszy w lichtarzach wypalone świece nowymi.
— Chodź na śniadanie — rzekła do niej matka.
— Nie chce mi się jeść, mamo — wyjąkało biedne dziewczę.