Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/121

Ta strona została skorygowana.

Mimowolne zakłopotacie Riveta, zamiast się zmniejszać, wzmagało się z każdą chwilą, opuściła go zupełnie właściwa mu werwa, przymus psuł mu apetyt.
Wołałby był teraz jeść najskromniejsze nawet śniadanie w jakiej najpodrzędniejszej restauracji z Józefem Włosko, a przecież Garbuska ciągle go obsypywała grzecznościami i zachęcała do picia, napełniając mu kieliszek.
Co do Heleny, pomimo usiłowania, nie mogła nic wziąć do ust.
Wśród tego śniadania, nagle odezwał się dzwonek.
Garbuska poszła otworzyć.
Przyniesiono zaproszenia na pogrzeb, obstalowane przez Prospera.
Julia usiadła znów przy stole i śniadanie ciągnęło się w milczeniu.
W kilka minut później znów zadzwoniono.
— Idź no zobaczyć, kto tam — rozkazała Garbuska córce.
Podczas jej nieobecności Julia rzekła żywo do Prospera:
— Co panu?
— Mnie? — zapytał.
— Taki pan jesteś... doprawdy nie poznaję pana...
— Ależ pani się myli, zapewniam...
— Pan tylko ma oczy na córkę! — ciągnęła dalej zgryźliwie Garbuska.
— Masz teraz znów zazdrość! — pomyślał komiwojażer.
— Zresztą — dodała Julia — nie będziesz pan miał długo sposobności przyglądania się tej gęsi... Jutro zrana wróci na pensję...
Helena weszła.
— Kto to? — zapytała Garbuska.
— Lekarz cyrkułowy.
Wdowa wstała natychmiast.