Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/128

Ta strona została skorygowana.

sięweźmie środki, ażeby i po za domem nie mógł się zbliżyć do Heleny.
— A co myślisz o zazdrości matki o córkę?
— Ta zazdrość, zamiast nam szkodzić, jeszcze nam będzie pomocną, i w danej chwili znajdziemy sposobność, ażeby ją zużytkować... Teraz, jeszcze rzecz inna... Opowiedz mi o bytności lekarza, mój druhu... powtórz mi, o ile możesz wszystko, co mówił.
— W czym, u diabła, może cię interesować ta figura urzędowa? — spytał Prosper zdziwiony.
— Bardziej mnie interesuje, aniżeli możesz przypuszczać, i to dla bardzo poważnych powodów.
— Dla jakich?
— Poznasz je we właściwym czasie... Więc to od niego dowiedzieliście się o zabójstwie doktora Reynier?
— Tak, od niego...
— Czy Garbuska wydała się bardzo zdziwioną?
— Osłupiała... a zresztą cóż naturalniejszego?
— Istotnie! — wyrzekł Józef Włosko szczególnym tonem. — Jakże mogło być z nią inaczej?... Wszak doktór był w dzień u Tordiera — ciągnął dalej.
— Z rana.
— I zapisał mu lekarstwo?
— Tak. Lekarstwo, które chory miał używać od piątej do jedenastej.
— O której godzinie Tordier umarł?
— O pierwszej po północy.
Wyżywszy już resztkę lekarstwa?
— Naturalnie... No, czy już wiesz, co wiedzieć chciałeś? — dodał Prosper ze śmiechem. — Czy znalazłeś pożądane wyjaśnienie?
— Tak, powoli, ale powiedz mi jeszcze...
— Co takiego?
— Czy Tordier rzeczywiście umarł o pierwszej w nocy?