Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/136

Ta strona została skorygowana.

Lucjan, wciąż podtrzymując matkę, wszedł do salonu, dokąd za nimi podążyła Julia Tordier.
Helena, zapłakana, słysząc nadchodzących, podniosła głowę.
Na widok wchodzących wydała okrzyk.
— Ciociu, moja kochana ciociu — wyjąkała następnie wyciągając ręce ku pani Gobert, która ją przycisnęła do serca i uścisnęła serdecznie, szepcząc:
— Biedne dziecko.
— Ojciec!... biedny mój ojciec! — podchwyciła Helena — już go mają zabrać... zabrać!...
— Odwagi, moja droga córko! — odpowiedziała pani Gobert.
— Odwagi, Heleno — powtórzył Lucjan.
— Odwagi! Alboż ja mogę ją mieć?...
Helena chwiała się, wyczerpana, mdlejąca.
Garbuska ujęła ją w ramiona i zmusiła, ażeby usiadła.
— Tam jest pani brat — rzekła jednocześnie do pani Gobert, wskazując drzwi od pokoju nieboszczyka.
Lucjan wraz z matką przestąpili próg.
Żałobnicy już postawili wieko na trumnie i mieli je przybić.
— O, nie jeszcze, panowie, nie jeszcze, błagam was! — zawołała pani Gobert, padając na kolana przy trumnie.
Jeden z żałobników, czy to przejęty żałością, czy też w nadziei napiwku, podniósł wieko i ukazała się twarz nieboszczyka.
Helena, odgadłszy, co się dzieje, pobiegła, wbrew woli matki, i uklękła obok ciotki.
— Ojcze mój! — wyrzekła ze wzruszeniem — przysięgam, że pójdę za tobą do grobu, jeżeli twoja wola będzie naruszona, jeżeli sprzeciwią się temu, abym została żoną Lucjana, który ciebie kocha i którego ty kochałeś!
Garbuska z oczami zaiskrzonymi, z pięściami zaciśnię-