Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/198

Ta strona została skorygowana.

droga Marto, ale wiedz, że Joanna opuszcza nas dobrowolnie, ze wspólną zgodą, ale niemniej mamy dla niej przywiązanie i zawsze ją widzieć — będziemy z wielką radością.
— Joanna będzie przy starszych pensjonarkach — dodała pani Gevignot — i będzie mogła mówić o tobie z Helenką.
Córka Garbuski podniosła głowę i spojrzenie jej zatrzymało się na Joannie Bertinot, której dotąd nie zauważyła.
Widząc tę istotę bezkształtną, która jej przypominała w sposób nadzwyczajny bezkształtność matki, drgnęła, a na twarzy jej odmalowało się przerażenie.
Wiedziała aż na zbyt dobrze, biedna dziewczyna, jakie serce przewrotne może się mieścić w takiej potwornej powłoce.
Ale wzrok jej zarazem spotkał się ze w urokiem Joanny, z jej wejrzeniem łagodnym i nagle uczuła usposobienie inne dla niej.
Zdawało się jej, że tajemniczy głos szepcze jej do ucha:
— Kochaj ją!... Ona cię kochać będzie!...
Marta ujęła garbuskę za rękę.
— Joasiu — rzekła tonem bardzo łagodnym, a jednak zarazem poważnym — kocham Helenkę, jak gdyby była moją siostrą... Kocham ją szczerze... Otóż ja wymagam coś od ciebie, co mnie uszczęśliwi bardzo...
— O! panienko, co mam uczynić? — spytała Joanna, wielce wzruszona.
— Trzeba, ażebyś ukochała Helenkę tak, jak ja ją kocham, ażebyś była dla niej z całym poświęceniem, mówiła o mnie często, a gdy ją zobaczysz kiedy zniechęconą, stroskaną, powiedz jej zawsze te słowa: „Odwagi, panienko... Bóg cię nie opuści...“ Ja ciebie znam dobrze Joasiu... Znam twoją duszę... Ona należy do najlepszych i najpięk-