Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/209

Ta strona została skorygowana.

pani, że nigdy, za nic w świecie nie zgodziłbym się na fałszywe położenie.
— To uczyńmy to położenie szczere! — zawołała Julia, uniesiona namiętnością.
— Jakto?
— Ożeń się pan ze mną!
— O! to byłoby najopłakańsze ze wszystkiego! — odparł Prosper.
Słysząc znowu odmowę, tak stanowczo wygłoszoną, Garbuska zerwała się z krzesła i cofnęła się o dwa kroki.
Z bladej stała się ponsową, oburącz chwyciła się za głowę, łkanie wydarło się z jej piersi i wyjąkała:
— O! mój Boże!... O! mój Boże!... On mnie nie kocha!
— Czyż to znaczy nie kochać, gdy się chce strzec naszego obopólnego honoru? — podchwycił młodzieniec. — Gdybyśmy się pobrali, wie pani, co by mówiono, wytykając mnie palcami:
— Widzicie tego pana, który tam idzie, ten elegant! To bardzo kiepska figura, bez żadnego skrupułu! Był urzędnikiem u Jakuba Tordier i bez wątpienia kochankiem żony za życia męża!... Julia i on czekali tylko, śmierci męża, ażeby się pobrać i pohulać za pieniądze nieboszczyka. Kto wie nawet, czy, aby prędzej używać, nie przyśpieszyli jego śmierci? Kto wie, czy nie zamordowali zawadzającego męża?
Jakkolwiek Włosko wcale nie odkrył przyjacielowi strasznej tajemnicy, która w ręce jego oddawała Garbuskę, słowa Prospera zadawały tak celny cios, jak gdyby był nauczony wszystkiego.
Julia Tordier, słysząc je, zadrżała konwulsyjnie całym ciałem.
Zęby jej szczękały.
— Milcz! milcz! — wyjąkała gorączkowo. — Kto by