Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/235

Ta strona została skorygowana.

— Dlaczego?
— Sprawimy im niespodziankę!
Lucjan posłusznie zamknął pudełko.
Drzwi od salonu się otworzyły.
— Powiedz mi przede wszystkim, ukochany ojczulku, czyś znalazł miejsce godne na moją siedzibę — spytało dziewczę.
Na to odpowiedział budowniczy:
— Tak pani... Odkryliśmy urocze miejsce, jakby umyślnie przeznaczone. Na wierzchu pagórka... widok wspaniały na wysepki Marny...
— Ileż hektarów? — spytała Marta ze śmiechem.
— O! jak ty daleko zaraz idziesz!... Hektary — wyrzekł pan de Roncerny, również się śmiejąc. — Czyżbyś chciała na swój ogród zagarnąć całe terytorium Petit-Bry?...
— To nie byłoby za dużo!... No, ile wreszcie?
— Około dziesięciu tysięcy metrów.
Marta zwróciła się do Lucjana i zagadnęła:
— Czy to wystarczy?
— O! aż nadto!
— To bardzo dobrze... A teraz pokażemy państwu nasz pałacyk... Uprzedzam z góry, że państwo skamieniejecie z zachwytu... Oto patrzcie!
Rzeczywiście widok szkicu, zrobionego przez Lucjana, wywołał niespodziewane wrażenie.
— A! to prześliczne! — wykrzyknęła hrabina.
— Ziszczone marzenie — poparł hrabia.
— Jesteś pan prawdziwym artystą! — wyrzekł Gaston de Bueil, kłaniając się Lucjanowi. — Mało akwarelistów byłoby w stanie zdobyć się na taki piękny pomysł i wykończenie!
— Za wiele kwiatów! Za wiele kwiatów! jak mówi Kalchas w Pięknej Helenie — odezwał się budowniczy