Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/281

Ta strona została skorygowana.

Julia przerwała mu.
— Więc — rzekła gwałtownie — tym bardziej musi to małżeństwo nastąpić. Mam twoje słowo, twoje słowo, mój Prosperze.
— Obiecałem, i — dotrzymam; ale...
— Żadnego ale!
— Helena kocha kogo innego...
— Tak, Lucjana, spodziewaliśmy się tego z góry.
— Nic jej nie zmusi do zapomnienia o tym gachu.
— A cóż nas to może obchodzić, to właśnie ułatwi nam projekt. Małżeństwo zawsze będzie tylko zamydleniem oczu ludziom.
— To biedna Helena będzie zmuszona zostawać w fałszywym położeniu.
— Może ją będziesz teraz żałował? Ją! Jeszcze czego. Będzie nosiła twoje nazwisko, a nie będziesz jej unieszczęśliwiał, więc nami nie będą już się zajmowali wcale... No chodź i odegraj jak możesz najlepiej rolę konkurenta.
Garbuska pociągnęła za sobą Prospera, który pomimo pewności siebie miał minę nieosobliwą, bo nie mógł się powstrzymać od uczucia wstydu za taką rolę w ohydnej komedii.
Helena, słysząc kroki, podniosła głowę a zobaczywszy Prospera, krzyknęła przestraszona:
— Panie — zawołała i wyciągnęła do niego ręce czy to prawda, że pan chce mnie wziąć za żonę?
— To moje pragnienie najgorętsze, — odpowiedz komiwojażer nie bez zakłopotania.
— Zaledwie mnie pan zna...
— Dosyć jednak, aby ocenić pani zalety.
— Pan nie możesz mnie kochać.
— Małżeństwo z rozsądku więcej daje rękojmi szczęścia niż z miłości.
— Ależ ja pana nie mogę kochać i nie będę kochać nigdy!