Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/359

Ta strona została skorygowana.

Ale przestrach, jakim ją przejmowała matka, wziął górę i pokonał biedne dziecko.
Szła dalej, z głową schyloną, prawie upadając.
Poczyniwszy zakupy w różnych sklepach, Helena wróciła do domu, złożyła prowianty do kuchni, otworzyła okno w pokoju, wychodzącym na ulicę, i oparła się melancholijnie o krawędź.
Joanna Bertinot pracowała ciągle w swym pokoju nad robótką szydełkową, a ciągle mając wytężoną uwagę, usłyszała skrzyp okna, otwieranego przez Helenę.
Powstała jednym skokiem, otworzyła okno, spojrzała na przeciwko i spostrzegła młodą dziewczynę.
Ta, pogrążona w głębokiej zadumie, patrzyła na bruk uliczny, nic nie widząc.
Joanna półgłosem wymówiła jej imię.
Helena, wyrwana nagle z zamyślenia, drgnęła, podniosła głowę i spojrzenie jej zatrzymało się na oknie hotelowym.
Od pierwszego wejrzenia poznała młodą służącę i wydała okrzyk zdziwienia, a promyk nadziei rozjaśnił jej twarz.
Joanna przyłożyła palec do ust, po czym, wychyliwszy się naprzód i upewniwszy się, że nikt nie przechodzi ulicą, zrobiła z obu dłoni tubę i przesłała w przestrzeń trzy wyrazy:
— Czy jesteś sama?

XLII.

Helena odpowiedziała wzrokiem potwierdzającym i ruchem, który wyrażał:
— Chodź!...
Joanna potrząsnęła głową przecząco i zapytała:
— Czy możesz zejść?
— Tak — rzekła Helena.