Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/363

Ta strona została skorygowana.

nieć trzymać będę w ręce... Panienka uwiąże nitkę u krawędzi okna i w ten sposób będzie łączyła nasze okna nić, biała, czy czarna, której niepodobna będzie zauważyć w powietrzu... Zrozumiała panienka?
— Tak.
— Czyż moje myśli nie są genialne?
— Podziwiam je! Ja bym wśród zamętu w myślach nigdy się nie zdobyła na taki pomysł...
— A teraz rozstańmy się...
I młode dziewczęta miały już wstać z ławki, na której siedziały.
Wtem przed nimi ukazała się Julia Tordier.
Joanna i Helena zbladły.
Garbuska również zlekka zadrżała.
Ale Joanna z zadziwiającą przytomnością umysłu przemogła natychmiast wzruszenie.
— O! pani — rzekła, wstając — nie spodziewałam się pani dzisiaj zobaczyć... Przyjechałam, jak pani pozwoliła, ażeby odwiedzić pannę Helenę... Dowiedziałam się od niej, że nie wróci pani przed godziną czwartą gawędząc, przyszłyśmy tutaj na świeże powietrze.
Objaśnienie, dane przez młodą służącę, było tak naturalne, tak prawdopodobne, że Julia Tordier, pomimo instynktownej nieufności, nie powzięła żadnego podejrzenia.
— Rzeczywiście, nie wrócę do domu wcześniej niż o czwartej. Interesów jeszcze nie skończyłam... Ale mogłabym cię zastać w domu za mym powrotem.
— Nie, proszę pani, muszę odjechać już o czwartej do Boissy... Pani przełożona zaleciła mi, żebym się nie spóźniła... Kazała mi się pani kłaniać... Mówiłam o tym pannie Helenie.
— Proszę ode mnie się kłaniać pani Gevignot — odparła Garbuska. — Nie będę cię zatrzymywała, ale z pewnością jeszcze się zobaczymy... Córka zapewne ci powiedziała, dla czego ją zabrałam z sobą do Paryża...