Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/368

Ta strona została skorygowana.

— Jakże się nazywa ta osoba?
— Joanna Julia Bertinot.
Przełożona pozostała spokojną.
Przypomniała sobie zalecenie, jakie Joanna jej uczyniła i starała się odgadnąć, co znaczy wizyta tego nieznajomego, i miała się na baczności.

XLIV.

— Dobrze pan jest powiadomiony — rzekła po krótkiej chwili namysłu.
Włosko nie mógł zataić radości swej, co tym większą nieufność obudziło w pani Gevignot.
— Zatem — podchwycił — prosiłbym panią o pozwolenie pomówienia z tym młodym dziewczęciem.
— Z wielkim żalem nie mogę panu dać tego pozwolenia... — odpowiedziała przełożona.
Były dependent spojrzał na panią Gevignot z miną wielce zdumioną.
— Nie może pani? — powtórzył.
— Nie, panie...
— A to dlaczego?
— Dla bardzo prostej przyczyny, ponieważ Joanna Bertinot opuściła swą służbę.
— To niepodobna! — wykrzyknął Włosko.
Pani Gevignot przygryzła wargi i rzekła tonem oschłym:
— Nie przywykłam do tego, mój panie, ażeby wątpiono o mych słowach.
Przybysz zrozumiał nieco za późno, że popełnił niezręczność pierwszorzędną.
— Błagam panią o przebaczenie — wyrzekł żywo. — Ani na chwilę nie miałem zamiaru wyrazić takiej wątpliwości... Doznałem tylko wielkiego zdziwienia i dlatego nie dobrałem słów... Wczoraj jeszcze byłem prawie pewny, że