Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/396

Ta strona została skorygowana.

— A nie bałamuć w drodze! — dodała — musimy z domu wyjść o godzinie wpół do dziesiątej najpóźniej.
Młoda dziewczyna, wciąż milcząca, wykonała polecenie.
Na ulicy podniosła oczy ku oknu Joanny.
Ale to okno było jeszcze zamknięte.
— A jednak muszę się z nią zobaczyć — szepnęła — to ona mi doradzi... powie mi, co mam czynić.
Garbuska, zaledwie została sama w mieszkaniu, zaraz wpadła do pokoju córki.
— Gdzie ona włożyła ten list? — rzekła głosem syczącym, rzucając spojrzenie badawcze dokoła. — Muszę mieć ten list... muszę.
I zaczęła przetrząsać łóżko, ubranie i sprzęty.
Naturalnie poszukiwania te nie dały żadnego rezultatu.
— Nic! — zawołała ze złością. — Nic! Ta hultajka zabrała list ze sobą i może go podarła na ulicy! A, łotrzyca!... Powinnam ją zabić na kwaśne jabłko!
Julia Tordier nagle się uspokoiła.
— Zresztą! cóż to szkodzi — rzekła do siebie. — Im prędzej działać będę, tym będzie lepiej, ponieważ tego pragnę.
Uporządkowała meble, położyła ubranie na miejscu i wrócia do kuchni.
Helena prędko przyszła ze sprawunkami.
Matka i córka wypiły kawę, nie rzekłszy do siebie ani słowa.
— Ubierz się! rozkazała Garbuska — idziemy!

XLIX.

W dziesięć minut później Julia Tordier i Helena opuściły ulicę Anbry, idąc do krawcowej, która mieszkała przy ulicy Rivoli.