Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/41

Ta strona została skorygowana.

mój mąż, bardzo pana lubił. On pana umiał ocenić! Przyjdźże pan, panie Prosperze, go odwiedzić. Przyjdź dzisiaj wieczorem.
— O, niezawodnie będę — odrzekł Prosper.
Po czym zwracając się do Troubleta, dodał:
— Cóż, skończył już pan rachunek?
— Tak, i zaraz go zapłacę — odpowiedział fabrykant, zmierzając do biurka, a za nim Prosper i Julia.
Ta, idąc, obok komiwojażera i opierając się o jego ramię, była tak wzruszona, iż nie czuła podłogi pod nogami.
Wszedłszy do kantoru, gdzie fotel obszerny często jej służył za tron, osunęła się na krzesło.
Oczy jej się podniosły, szukając twarzy Prospera Riveta.
Spojrzenia ich się spotkały.
Po raz drugi całą jej istotą wstrząsnął jakby prąd elektryczny.
I, zapominając o wszelkiej przyzwoitości, schwyciła młodzieńca za rękę i wyjąkała:
— O, jak szczęśliwą jestem, że pana widzę... bardzo szczęśliwą.
I chciała mówić dalej, coby jeszcze w większy kłopot wprawiło rumieniącego się już Prospera, ale Troublet przerwał:
— Panie Rivet — odezwał się — oto wszystko, co panu jestem winien. Sto siedemdziesiąt siedem franków.
Położył na pulpicie sumę tę i dodał:
— Czy rachunek się zgadza?
— Tak, panie.
— To proszę mi napisać pokwitowanie.
Prosper, nie mówiąc nic, ale ukradkiem przyglądając się wyrazowi twarzy garbuski, napisał kwit i schował pieniądze.
Pani Tordier zmieniła nagle podstawę i przygryzła usta.