Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/411

Ta strona została skorygowana.

— To nie kobieta, to indyczka!... A wreszcie będę trzymała ręce przy sobie dziś w wieczór... Chodźmy...
Garbuska otworzyła drzwi i wstąpiła na schody, Proper za nią.
Na drugim piętrze wyjęła klucz z kieszeni, otworzyła weszła.
W pokoju panowała ciemność.
— Czyżby już spać poszła? — rzekła Julia zdziwiona, i potem zawołała: — Heleno! Heleno!
Bardzo naturalnie nikt nie odpowiadał.
Julia po omacku poszła do kuchni i zapaliła świecę.
Prosper zamknął drzwi od sieni i wszedł także.
— Gdzieżeś się zaszyła, ty głupia? — krzyczała Garbuska, idąc do sypialni córki.
Łóżko stało nietknięte.
Przez głowę Garbuski przeszło podejrzenie.
— Czyżby stało się to, podejrzewałam? — rzekła głośno. — Czyżby się dała wykraść?
— Wykraść? — powtórzył Prosper.
— Daję słowo, że na to wygląda.
Naraz ujrzała papier, zostawiony przez Helenę na stoliku.
Porwała go i czytała kilka słów skreślonych, blednąc stopniowo.
— Nie żyje! — krzyknęła. — Nie żyje!
— Nie żyje! — rzekł Prosper, wydzierając papier z rąk Garbuski.
Przypuszczalna śmierć nie przerażała matki; przerażała ją myśl, że jej zamiary spełzną na niczym.
— Samobójstwo! — rzekł Prosper, przeczytawszy. — Poszła się utopić!... Do wszystkich diabłów! Trzeba lecieć... szukać... pytać... może czas jeszcze...
Garbuska zastąpiła mu drogę i schwyciła za ręce:
— Co to jest! — zawołała głosem groźnym — ty, ty jej żałujesz?...